piątek, 29 grudnia 2017

ogromna perła (...), w niej się ukryłam

"Samotność,
ogromna perła samotności,
w niej się ukryłam.

Przestrzeń,
która się rozprzestrzenia,
w niej ogromnieję.
Cisza, źródło głosów.
Nieruchomość, matka ruchu.

Jestem sama. 
Jestem sama, a więc jestem niczym. 
Co za szczęście. 
Jestem niczym, więc mogę być wszystkim.
Egzystencja bez esencji,
esencja bez egzystencji, wolność. 

Jestem czysta jak to, czego nie ma,
bezpieczna jak platońska idea, 
bogata jak możliwość.
Śmiejąc się wyciągam ręce 
do tysiąca moich wspaniałych przyszłości. 
Mogę stać się pianą na morzu
i osiągnąć jej szczęście krótkotrwania.
Albo meduzą i mieć na własność
całą śliczność meduzy.
Albo ptakiem z jego szczęściem lotu,
albo kamieniem z jego szczęściem wieczności,
albo drogą mleczną.

Jestem sama, jestem silna. 
Samotność chroni mnie. 
Jestem sama, a więc mnie nie ma,
nie ma mnie, a więc istnieję
doskonale jak doskonałość,
rozmaicie jak rozmaitość.

Potem przyjdą ludzie. Dadzą mi
skórę, kolor oczu, płeć i nazwisko.
Dadzą przeszłość i przyszłość
gatunku homo sapiens." 
~Anna Świrszczyńska

Hmm... Czemu to umieszczam? Stwierdziłam, że powinnam. To mój ulubiony wiersz. Nawet powiesiłam go nad biurkiem. 
Jest on moim zwierciadłem- można zobaczyć, co kryje się we mnie. Jaka egzystencja, jaka esensja, czym jestem? Niczym. Wszystkim. Czuję się okropnie, jestem w dołku. W rowie mariańskim. Przepełnia mnie pustka, którą zapełnia jedynie ten utwór. 
Jestem sama, jestem silna, w samotności się ukrywam, w ciszy. 
~C.

poniedziałek, 25 grudnia 2017

Uważaj, żeby przypadkiem nie zarazić się Clostridium difficile

Przeczytałam każdą książkę Greena wydaną w języku polskim, ale żadna nie była taka jak ta najnowsza. Nawet nie wiem co powiedzieć. Od czego zacząć? Mówią, że najlepiej od początku. Nie potrafię pisać bez spoilerów, dlatego będzie krótko! A poza tym ja taka jestem- wewnątrz jestem zachwycona, emocje przelewają się z wewnętrznego dzbana, ale nie potrafię tego obrać w słowa.

"Mogę podsumować wszystko, czego dowiedziałem się o życiu, w paru słowach: ono toczy się dalej" 
~Robert Frost

"Żółwie aż do końca" różni się zupełnie od poprzednich książek tego autora. "Will Grayson, Will Grayson", "Papierowe miasta"... każda na swój sposób była zaskakująca, jednak łączył je temat z podobnej półki- miłość nastolatków, problemy wywołane czynnikami zewnętrznymi, a na koniec szczęśliwe zakończenie, gdzie ktoś się nadal przyjaźni, jest w związku etc. Ale nie tym razem. 
John Green wykroczył poza swoje schematy wcielając się w młodą dziewczynę mającą problemy psychiczne. Aza Holmes cierpi na pewnego rodzaju zaburzenia lękowe, natręctwa myśli. Panicznie boi się bakterii. Nawet całując się potrafi myśleć jedynie o tym, że wymienia z chłopakiem nawzajem miliony bakterii, które permanentnie zmieniają bakterie w ludzkich jelitach- nieznacząco, ale jednak. Wymiana plastra co kilka godzin, a do tego tajemnicze zniknięcie bogatego ojca jej dawnego przyjaciela rozpoczyna serię bardziej lub mniej dobrych wydarzeń. Albo do samotności.

"Najgorsze w całkowitej samotności jest to, że myślisz o czasach, w których pragnąłeś, żeby wszyscy zostawili cię w spokoju. Kiedy to robią, zostajesz sam i okazujesz się dla siebie okropnym towarzystwem." 





Nie wiem co jeszcze napisać, żeby nie wchodzić w szczegóły, więc chyba pora na moją ocenę? Można nią wytapetować pokój- oprócz sentencji samego autora znajduje się wiele cytatów m.in. Shakespeare'a. Moim zdaniem to najpoważniejsza książka jaką dotychczas napisał- porusza trudne problemy, które często są unikane przez dorosłych, np. problemy psychiczne; ale również jest pewną krytyką dorosłych, którzy czczą różne rzeczy- pieniądze, Boga, karierę lub cokolwiek innego, żeby móc w pewnym sensie uciec od siebie i zatracić się w czymś- tak jak ojciec Davisa, który przekazał cały swój majątek nie dwóm synem, ale jaszczurce (!)! Tak! Jaszczurce! 

"-Do widzenia, Azo.
A nikt nigdy nie mówi "Do widzenia", jeśli nie zamierza zobaczyć się z kimś ponownie." 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chyba po prostu skończę, bo nic więcej nie napiszę. Jak zawsze. Mam ochotę powiedzieć całe me odczucia, ale nie potrafię. W pewnym sensie jestem trochę jak Aza, ale moja psychika jeszcze nie wpadła w spiralę...  Jeszcze nie napisałam wstępu nawet do bloga, bo ten mały skrawek emocji, które potrafiłam obrać w słowa, musiałam gdzieś zapisać. No sobie pomyślałam, że może blog? Ale więcej o tym w pierwszej notce zaraz! 
Buźki!
~C.

liście odeszły, na was też czas

Tytuł bloga to fragment wiersza Davisa- bohatera książki Johna Greena "Żółwie aż do końca" (tak wiem, kreatywny link). Pora wyjaśnić dlaczego nie stworzyłam czegoś swojego.
Po skończeniu tej książki przed chwilą stwierdziłam, że chce podzielić tym z kimś. A jako mało wylewna osoba postanowiłam założyć bloga- bo nawet jeśli mnie ktoś zna, nie musi wiedzieć, kim jestem dokładnie (tym bardziej, że nie powiadomię o nim najbliższych czy kogokolwiek). Fakt, mogłabym prowadzić pamiętnik, ale nie wiem czemu nie. Może też ze względu na fabułę książki? 

Co o mnie? Jestem nastolatką, która ma problemy rodzinne (sporo), a te przekładają się na psychikę. W sumie można już prawie umarła przez to? Nie wiem... Nie wnikajmy. Ale dzisiaj właśnie dzięki Greenowi poczułam się lepiej. Oprócz tego jestem zołzą- tak mówią. Nie wiem kim ani jaka jestem. Nie wiem co chcę robić w życiu, nie wiem nic. Scio me nihil scire. 

Co tu wrzucać będę? Nie wiem sama. Nie chcę określać tematyki. Czasami wrzucę jakąś drobną recenzję filmu, książki lub może serialu? Czasami jakieś zdjęcie albo luźne przemyślenia. Nie wiem.

Co jeszcze? Zależy co chcecie wiedzieć. Możecie pisać komentarze. Albo coś. Kto wie? Może reaktywuję gg i tu podam numer? Pamiętam jak przez bloga poznałam moją najlepszą przyjaciółkę i właśnie przez gg nasza relacja zaczęła kwitnąć. 

A na razie bywajcie. 


PS. Wrzucam zdjęcie wrzosów zrobione kiedyś.
PS. Moje imię nie jest istotne, ale poznajcie mnie jako Candy i tak się będę podpisywać.
~C.